Korzeni historii mody możemy dopatrywać się już w czasach prehistorycznych. Ötzi, słynny “człowiek lodu’”, którego zamarznięte, datowane na 3300 lat p.n.e. ciało znaleziono w Alpach, nosił pełen zimowy ubiór. Niektóre z elementów jego odzienia były wykonane z futra. Oczywiście można dyskutować na temat tego, czy jego ubiór faktycznie można utożsamiać z konceptem mody takiej, jaką postrzegamy ją w dzisiejszych czasach. Osobiście wyobrażam sobie raczej, że odzienie Ötziego pełniło raczej tylko i wyłącznie funkcję praktyczną ponieważ on i współcześni mu ludzie, może za wyjątkiem kasty władców i królów, nie mogli pozwolić sobie na komfort jakim jest moda i związane z nią kaprysy. Prawdopodobnie nigdy nie poznamy całkowitej prawdy na temat prehistorycznych trendów. Są to rozważania na inny wpis. Ubiór Ötziego pokazuje nam jednak że futro pełniło niezwykle istotną rolę już wiele tysięcy lat temu. Zanim nauczyliśmy się tkać, nauczyliśmy się polować na zwierzęta i wykorzystywać wszystko co miały do zaoferowania. Mięso było spożywane i prawdopodobnie traktowane jako niemal święty posiłek. Wniosek taki można wysnuć po obserwacji nielicznych społeczności łowiecko-zbierackich które przetrwały do dzisiejszych czasów ( np plemię Hadza na terenie Afryki). Z kości robiono m.in. instrumenty muzyczne takie jak flety, grzechotki i piszczałki, które najprawdopodobniej były następnie wykorzystywane w obrzędach ceremonialnych. Skóry i futra były natomiast wyprawiane tak, aby następnie wykonać z nich elementy odzieży bez których przeżycie w czasach epoki lodowcowej graniczyłoby w wielu miejscach z cudem, o ile w ogóle byłoby możliwe. Kto wie czy również nie pełniły one funkcji magicznej, jako przedmioty zawierające w sobie zaklętego ducha danego zwierzęcia, którego energia przechodziła na właściciela futra.
Uważam że to właśnie w tej na wpół survivalowej na wpół mistycznej funkcji futer należy dopatrywać się tego, że zajęły one stałe miejsce w modzie, co widać chociażby po ostatnim boomie na sztuczne futra, w asortymencie od Pepco przez H&M aż do Stelli McCartney. Być może zamiłowanie do futer zakorzeniło się już w nas na dobre w efekcie procesów ewolucyjnych. Być może ludzie, jako gołe małpy, kompensują sobie utratę swojej sierści, szukając innych źródeł tego co włochate. Epoka lodowcowa jest już historią, ale mimo wzrostu zainteresowania morsowaniem, fundamentalnie rzecz ujmując nikt z nas nie lubi marznąć.
Możemy przypuszczać, że niegdyś posiadanie futrzanego ubioru było symbolem dominacji człowieka nad naturą i królestwem zwierząt. Z pewnością wiązał się z tym status, im bardziej drapieżne i rzadko spotykane zwierzę, tym większy szacunek otrzymywał właściciel pozyskanego z niego futra. Jednakże w międzyczasie czasy się zmieniły. Wyższość homo sapiens stała się jasna, a z czasem ewoluowała w bezmyślną, pozbawioną szacunku hegemonię. Stosunek ilości zwierząt futerkowych do ilości miłujących futra zmarzluchów zmienił się diametralnie. Proporcje odwróciły się i nawet gdybyśmy zapomnieli na moment o względach etycznych i chcieli odziać w prawdziwe futro każdą, doświadczającą zimy osobę na świecie, po prostu nie byłoby to możliwe. Do wytworzenia jednego futrzanego płaszcza potrzebne jest około 200 szynszyli lub 25 lisów. Matematyka w tym zakresie jest prosta, a jej wynik zatrważający. Ludzie znaleźli jednak sposób na zaspokojenie swoich futrzanych potrzeb, wytwarzając sztuczne futro, oszczędzając tym samym cierpienia milionów zwierząt. Był to niewątpliwie krok w słuszną stronę, jednakże rozwiązanie to nie było optymalnym. Jak pisałem we wpisie Sztuczne futra z recyklingu – delikatne jak puch zdecydowana większość sztucznych futer jest wykonana z
“poliestru lub akrylu, czyli innymi słowy z plastiku. Jego produkcja jest dla środowiska bardzo szkodliwa. Producenci sztucznego futra chwalą się tym, że ich futra są ekologiczne, ponieważ nie są pochodzenia zwierzęcego. Prawda jest jednak taka, że produkcja tworzyw sztucznych, w tym sztucznych futer, pośrednio wyniszcza ekosystemy, przyczyniając się do postępującego procesu wymierania gatunków”.
Mam jednak dobrą informację! Technologia postępuje do przodu i dzisiaj istnieje sposób na pogodzenie naszej wrodzonej miłości do futra, nie idąc na kompromis ani z etyką, ani z ekologią.
Dotarliśmy więc do punktu, w którym wspomniane wcześniej kaprysy mody wraz z naszymi pierwotnymi potrzebami i pociągiem do futer mogą być zaspokajane i realizowane w oparciu o jakościowe i trwałe produkty futrzane, które ponadto przyczyniają się do oczyszczania środowiska. Ciekawe co na to Ötzi… 😉
Sztuczne futro z recyklingu Aurora Desert by Respirit